The Making Of… opis statku Aing-Tii

Tak jak obiecałem, dziś krótka relacja z tworzenia opisu statku kosmicznego na Sluis Van.

Przede wszystkim, skąd decyzja, co opisywać? Przesłanek wejściowych jest kilka.

Co by tu dzisiaj…

Po pierwsze, lista życzeń, która, jak się właśnie zorientowałem, ma już niemal rok. Dzięki niej, a także dzięki mailom wysyłanym z formularza kontaktowego na Sluis oraz bezpośrednio, wiem, czego oczekują czytelnicy strony. Strona jest dla Was, więc staram się reagować na vox populi.

Po drugie, impuls i natchnienie. Czasem jakiś statek chodzi za mną i aż prosi się, żeby go opisać. Czasem z kolei coś jest już od dłuższego czasu na górze listy, ale jakoś nie mam do niego natchnienia ani przekonania. Czasem czytam jakąś książkę, przygodę czy sourcebook i coś z niej „wyskakuje”. Aż prosi się o opisanie. Czasem to mail albo komentarz wywoła taką „inspirację”, jak to ostatnio zdarzyło się z TIE Aggressorem i Oppressorem.

Po trzecie, źródła. Staram się „wykańczać” książki, z których większość jednostek jest już opisana, a zostały same niedobitki. Wtedy czasem trzeba się namęczyć albo przymusić, ale dzięki temu kolejny sourcebook wędruje na regale o półkę wyżej.

Po czwarte, serie tematyczne. Czy to „tydzień Separatysty„, czy odgrzebywanie myśliwców z Galaxies, czy jakieś inne jeszcze motywy przewodnie – to chyba jest ciekawe, nie?

Po piąte, aktualność. Taki na przykład kalamariański frachtowiec typu Deepwater nie przypadkiem pojawił się w momencie premiery tego właśnie tomu Komandosów Republiki, w którym ważną rolę odgrywał Aay’han. Również okręty z serialu Clone Wars opisywałem głównie dlatego, że właśnie występowały w telewizji – chociaż równocześnie w odpowiedzi na Wasze zapotrzebowanie, a więc tu łączą się dwie przesłanki.

Po szóste wreszcie, ciekawostki i uświadamianie. Wiele statków kosmicznych zostało zapomnianych i pozostają mało znane: nikt o nich nie wie (szczególnie przez młodsze pokolenie fanów), nikt o nie nie poprosi ani nie napisze o nich w nowych źródłach… Dlatego staram się od czasu do czasu wygrzebać jakąś ciekawostkę ku uciesze gawiedzi ;)

Tym razem zaś ścieżka wyboru była nieco pokrętna. Zaczęło się od tego, że Gwiezdny Niszczyciel typu Nebula był ostatnią z jednostek, jakie zostały mi do opisania w Starships of the Galaxy Saga Edition. Pojawił się przy nim problem z nazwą (Nebula czy Defender), który trzeba było wyjaśnić opowiadając co nieco o programie Defender. To sprowokowało dołączenie opisu republikańskiego Defendera (tak, tak, nie mylić z…), a żeby tego znów dobrze opisać, musiałem sięgnąć po DarkStrydera. Kiedy zaś tam już dotarłem, to Aing-Tii nawinęli się niejako przy okazji i załapali się na ostatnie z wymienionych powyżej kryteriów wyboru.

I mamy ich statki kosmiczne. Sięgamy więc do źródeł, zabieramy się za opisywanie i… pojawiają się problemy.

Trochę o nazwach

Okręty Aing-Tii w oryginale nazywają się „Aing-Tii Sanhedrim ship”. Prawdopodobnie nazwa ta jest skutkiem literówki albo hiperpoprawności twórcy lub korektora: po hebrajsku końcówka „-im” faktycznie oznacza liczbę mnogą, ale „Sanhedryn” jest słowem pochodzenia… greckiego. I co zrobić z tym fantem podczas tłumaczenia? Można by swobodnie wybrać jeden z kilku wariantów: zostawić w oryginale, przełożyć z korektą, przełożyć z zachowaniem literówki… Ale pojawia się jeszcze drugi problem.

Określenie „Aing-Tii Sanhedrim ship” pozwala na dwie interpretacje nazwy statku. Może tu chodzić „statki Sanhedrymu Aing-Tii” lub o „statki typu Sanhedrym„. Użycie wielkich liter wydaje się – w mojej interpretacji – sugerować to pierwsze rozwiązanie, ale oczywiście Wookieepedia wie swoje i znając jej wpływ na tworzenie (niektórzy powiedzieliby wypaczanie) kanonu, jeśli ktokolwiek zajmie się kiedyś jeszcze tymi jednostkami, to pewnie zastosuje tę właśnie wersję. Trudna sprawa. Jak w końcu zdecydowałem się z tego podwójnego problemu wybrnąć i czy mi się to udało – zobaczcie i oceńcie sami.

Trochę o czasie

Ile czasu trwa stworzenie takiego niezbyt długiego opisu statku kosmicznego? Zanim opiszę, spróbujcie sami na chwilę zatrzymać się i oszacować.

.

.

.

.

.

.

.

Ile Wam wyszło? Pół godziny? Godzina? Dwie?

A wygląda to tak…

  • Czytanie źródeł – około tygodnia wieczorami. Praca w stoczniach nie jest niestety zajęciem na pełny etat, więc z reguły była to niecała godzina dziennie. Na szczęście całego DarkStrydera miałem na półce, nie musiałem przekopywać się przez zamrożone w karbonicie od czasu przeprowadzki kartonowe pudła w których nadal spoczywa większość książek spod znaku SW.
  • Integracja i konfrontowanie źródeł – praktycznie cały piątkowy wieczór (okay, znalazł się tam jeszcze m.in. Królik po berlińsku i kilka spraw domowych), czyli parę godzin.
  • Praca nad artykułem: sobota. W tym:
    • Wklepanie statystyk to jakieś 10 minut. Tym razem nie trzeba ich konwertować, co niestety ostatnio często mi się przydarzało przy okazji opisywania statków, których dane publikowane są tylko w dodatkach do SW RPG d20 rozmaitych edycji. A może być jeszcze gorzej, jeśli licencję dostanie ktoś inny i wprowadzi trzeci system gry…
    • Skanowanie i obróbka grafiki – 1 godzina. Skaner służy dzielnie już dekadę, a kupiłem go chyba za pieniądze otrzymane od Magii i Miecza za serię artykułów związanych ze Star Wars. Oczywiście nie tylko za nie, bo aż takich kokosów z wierszówki raczej się nie dostawało ;)
    • Rozwiązywanie kwestii tłumaczeniowych – 1,5 godziny, wliczając w to poszukiwania znaczenia pojęcia „null-burst” i wrzucenie pytań o nie na fora; a także kwestię nazewnictwa opisaną powyżej, która zmusiła mnie do przejrzenia jeszcze raz wszystkich źródeł.
    • Konfrontacja z Wookieepedią – 15 minut.
    • Pisanie tekstu – około… 4 godzin. Za oknem piła tarczowa szalejących pracowników stoczni remontowej, nad głową sąsiedzi-sluisjańczycy akurat weszli w cykl aktywny i uczą dzieci tańczyć Zorbę i rockandrolla, w pokoju obok Pani Admirałowa konstruuje niewiarygodne maszyny w The Incredible Machine i aż grzech nie wziąć w tym udziału… Najdłużej trwa stworzenie ostatniego akapitu tekstu. Ale w końcu jest.
  • Notka w dzienniku pokładowym – 30 minut. Notka puchnie, trzeba ją rozbić na dwie. W sumie – trochę ponad godzinę.

No i mamy opis. Aż strach sumować, ile to wszystko zajęło. Teraz już chyba wiecie, dlaczego aktualizacje na Sluis Van czasem publikowane są tak rzadko…

4 uwagi do wpisu “The Making Of… opis statku Aing-Tii

  1. Przyznam, że ten wpis zrobił na mnie spore wrażenie – o ile zdawałam sobie sprawę z tego, jak ogromnym nakładem pracy i czasu okupuje się serwisy pokroju stoczni Sluis Van, o tyle fragment o nazwach zdecydowanie wgniótł mnie w ziemię. Kiedyś sądziłam, że to ja miałam przygodę, próbując tłumaczyć „saber rakes”… od dziś nigdy więcej nie będę narzekać podczas pisania tekstów.

    1. Zdajesz sobie sprawę, bo sama coś podobnego robiłaś na Ilum… I jak widzę wznowiłaś uprawianie tego typu przyjemności :)

      “Saber rakes” to jeden z moich ulubionych terminów – ale są chyba i gorsze… Ja np. do tej pory nie poradziłem sobie z prostym i powszechnym terminem “spacer”. Przydałby się neologizm, ale jaki?

  2. Pingback: Kilka statystyk za 2010 rok « Admiral's log

  3. Pingback: 400 « Admiral's log

Dodaj odpowiedź do NLoriel Anuluj pisanie odpowiedzi